Wczoraj wybraliśmy się rodzinnie do Half Moon Bay – przepięknej miejscowości położonej nad brzegiem oceanu. […] W drodze orientuję się, że nie mogę znaleźć iPhone’a. To jakby nic nowego, ale tym razem – oprócz nikłej szansy, że wpadł pod siedzenie – właściwie nie było innej opcji, niż to, że zgubiłam go jeszcze zanim wsiadłam do samochodu. O shit! Dotychczas często znajdowałam go gdzieś w ostatniej chwili, ale tym razem chyba naprawdę zgubiłam telefon.
– Nawet jeśli gdzieś wypadł, to znajdzie się – pocieszał Kuba, wierząc w przekonanie o jego bezużyteczności w rękach „niewłaściciela” oraz poniekąd w uczciwość Amerykanów w takich kwestiach.
Po powrocie do domu (jakieś 40 minut drogi) i włączeniu aplikacji Find My iPhone (poprzez stronę icloud.com), okazało się, że najpierw był poza zasięgiem – co by zgadzało się z jego ostatnią lokalizacją – a po około godzinie radośnie zgłosił obecność w kompletnie innym miejscu, niż byliśmy. Czyli ktoś wziął go na wycieczkę. Na szczęście, do tej pory musiała zadziałać blokada klawiatury, a aplikacja Find My iPhone pozwoliła na wysłanie komunikatu do iPhone’a, że jest zgubiony. Na ekranie blodady podany był także numer telefonu, na który można zadzwonić, aby zwrócić zgubę. Z tym, że jakoś nikt nie pokusił się o ten heroiczny czyn, a odzywała się już jedynie poczta głosowa. Super. Poszedł na części. Skontaktowałam się z policją, ale mogą pomóc tylko w sytuacji, gdy podam im aktualną lokalizację iPhone’a, albo gdy ktoś go po prostu uczciwie odniesie. Tylko, że jakie uczciwie, skoro dobrze widoczny był numer telefonu, na który można zadzwonić i jakoś nikt nic z tym nie zrobił? Odtworzył się również dźwiękowy alarm, a urządzenie zmieniło lokalizację, więc wniosek jest chyba jeden. :/
Pozostało mi pogodzić się z myślą, że go straciłam. Minęła reszta dnia, potem noc i kilka snów, w których udaje mi się zlokalizować telefon. Budzę się. Jest poniedziałek, 7:00 rano. Chyba wypada w końcu zablokować kartę SIM. Biorę więc do ręki telefon Kuby, wystukuję numer operatora, gdy nagle w ręku dzwoni mi nieznany numer z Oakland.
– Czy przypadkiem nie zgubiłaś telefonu? – pyta radośnie miły damski głos.
– Tak, znalazłaś go?! – odpowiadam z lekkim niepokojem i ekscytacją.
– O tak, leżał w polu – słyszę po drugiej stronie słuchawki wraz z wyraźnym śmiechem, wskazującym na niedowierzanie tej sytuacji.
Do końca nie wiem, co działo się w międzyczasie. Pani wydawała się sama mocno zaskoczona. Nie kojarzyła Farmy, ani miejsca, w którym byłam ostatnio w towarzystwie iPhone’a, więc chyba musiała być kolejną osobą, której wpadł w ręce. Nie czekając długo na wyjaśnienia i opowieści, umówiłam się na odbiór w hotelu, w którym przebywała – pozostawiła go w lobby.
Nadal zastanawiał mnie fakt, że nikt nie zadzwonił wczoraj. Czy dopiero go znalazła? Nie dowiedziałam się, nie do końca zrozumiałam przez telefon. Ale najlepszy jest finał – iPhone’a odebrałam bez starej, ubrudzonej i lekko zużytej gumowej fioletowej obudowy! :O Odebrać zgubiony telefon po jednym dniu, cały i zdrowy, ale bez kiczowatego pokrowca? Inaczej – pozbyć się urządzenia, ale ukraść kawałek zużytej gumy? :) To się nazywa HIT. Nieważne, dziękuję za telefon, a gumowy case za kilka złotych niech komuś służy.
__________________
Historia została opublikowana pierwotnie na blogu JaiOn.pl. Publikacja za zgodą autora.
__________________
Aby uchronić się przed zgubieniem i kradzieżą urządzenia zawsze miej włączoną funkcję Find my iPhone (znajdziesz ją w Ustawieniach) lub wyposaż się w różnego rodzaju gadżety, np. brelok SmartFinder lub zegarek Pebble. Pamiętaj także o dodatkowym ubezpieczeniu na wypadek takiej sytuacji – dowiedz się więcej o Pakiecie Bezpieczeństwa Cortland.